Zostawiłem bloga bez aktualizacji na rok. Nie wiem jak to się stało. Przez ten czas próbowałem udawać normalnego, ale w tym kraju to się kurwa nie da!
Wracam do pisania swoich pokręconych filozofii życiowych. Będę porażał optymizmem, ratował ludziom zryte głowy i masował klimaty. Bloggerze! Powracam tu do jasnej cholery! Gdzie fanfary, poczęstunek? Ooo, poczęstunek jest. W tej kwestii niewiele się zmieniło. :) Fanfary puszczę sobie z YouTube, albo otworzę okno i wsłucham się w jebane dzwony kościelne. Jak ja ich nienawidzę! Fanfary pewnie też są wkurwiające...Może po krótce wytłumaczę się z nieobecności...
Albo nie! I tak nikogo to nie będzie obchodzić! Złapałem dziwne klimaty, zacząłem bawić się w dom z czymś co śmiało zwać się kobietą. To w sumie nie zmieniło radykalnie mojego sposobu bycia, a jedynie mnie podkurwiło. Nauczyło mnie wiele. Np żeby tego więcej nie robić i utwierdziło mnie w przekonaniu, że barneyowski styl bycia jest niezłomnie perfekcyjny! Fuck it! Przy jednej dziurze to i kot zdechnie...
W ciągu tego roku, pomijając to czego się nauczyłem, zaobserwowałem też wiele różnych zmian w otaczającym mnie świecie. Wojna w Syrii (a to debile...), wojna tu, wojna tam. Fuck it! To za ciężkie klimaty do pisania. Ale wiąże się z tymi wojnami i kryzysem jeden istotny problem - mniej narkotyków w narkotykach! Albo już mnie tak nie łoją. Nie wiem. Wiem, że zmądrzałem. Nie izoluję się, działam radykalnie i dynamicznie prę do przodu. Powiecie: "Zmieniłeś dostawcę!" i tu się pomylicie, chociaż poszerzyłem spektrum kminy, a przez to i swoje horyzonty. Poznałem wielu wpływowych ludzi, którzy sprowadzili mnie na... może nie lepszą, ale na pewno na ciekawszą drogę.
Zmiany? Zmian dla mnie nadeszło dużo. Inna, ciekawsza praca. Nie powiem jaka, bo to nieistotne, ale cały świat jest zadowolony dzięki mnie i kilku moim współpracownikom. Lepsze mieszkanie. Lepsze morale i kurwa lepszy humor! System chciał bym był zwykłym szaraczkiem, dla systemu taki ktoś jak ja nie znaczy nic, ale mój zryty charakter i nieuzasadniony dla Was mój optymizm doprowadzi mnie gdzie zechcę! Czego i Wam szaraczki życzę;) Co więcej, nauczę Was tego. Czytajcie dalej...
Ale jedno pozostanie niezmienne jak 10 przykazań!
Ciągle jestem pieprzonym zdemoralizowanym ćpunem, alkoholikiem i zadowolonym, uśmiechniętym od ucha do ucha, szczerym dewiantem i uroczym czubem jakich świat dziś potrzebuje w dobie szarości. To się na pewno nie zmieni, bo mam to w genach. Taki jestem, taki byłem i taki będę.
A, że czasem mam jakieś chore odchyły ku Waszej normalności, to już tylko i wyłącznie wina mojej ciekawości. Czasem chcę sprawdzić jak się czujecie będąc takimi zwyczajnymi. No, nie mówię tego do wszystkich czytelników, ale na pewno znaczna większość to szaraczki, zaprzęgnięte do zaprzęgu szaraczków. No i gdy z ciekawości zaczynam poznawać Wasz świat, stwierdzam, że nie jest on funta kłaków wart. Nie macie szczęścia, czujecie się źle, choć na pytanie "Jak się masz?" odpowiadacie, że dobrze. Kłamiecie, bo boicie się braku akceptacji. Gdy wszyscy są smutni, nikt nie lubi smutnych. Paradoks? Nie, logika. Nie kochacie życia, gdy życie nie kocha Was, podczas, gdy potraficie platonicznie kochać innego człowieka. Jaka w tym logika? Żadnej!
Ale powiem Wam miłe szaraczki: PIERDOLCIE TO! NAUCZĘ WAS CZUĆ SIĘ DOBRZE! NIE MUSICIE ŻYĆ JAK JA, BO WYSTARCZY CHOĆ CZĘŚĆ MOJEGO OPTYMIZMU, MOJEGO PODEJŚCIA, MOJEJ FILOZOFII, BY POCZUĆ SIĘ ZAJEBIŚCIE! ZAJEBISTOŚĆ PRZEKAZYWANA JEST W MOJEJ RODZINIE OD POKOLENIA NA POKOLENIE, WIĘC UWIERZCIE MI. CZYTAJCIE MOJEGO BLOGA, A DOWIECIE SIĘ WIĘCEJ O SOBIE, NIŻ SIĘ SPODZIEWACIE!
About the Author
gość dobrze gada
OdpowiedzUsuń